poniedziałek, 6 maja 2013

Tego nie można przegapić!


Ostatni (trzeci) semestr leci jak z bicza. Teraz już zostały nam tylko 4 tygodnie. Zakończenie roku przewidziane jest na 1 czerwca w sobotę. Z jednej strony cieszę się, bo tęsknie za rodziną i naszą Polską kulturą, ale też Szkoła Biblijna jest dla mnie tak niesamowitym miejscem że niełatwo będzie się z nią rozstać. Szczególnie po tym jak w końcu udało mi się w pełni tu zadomowić. Staram się jednak patrzeć na to wszystko pozytywnym okiem i korzystać z pobytu tutaj ile jeszcze się da. Dlatego też stworzyłam listę kilku celów, które chcę osiągnąć jeszcze przed wyjazdem z Węgier. Oto moja lista:

1. Przeczytać jak najwięcej książek z naszej cudownej Biblioteki - 1/2 na tydzień - czyli około 6 pozycji.

2. Przepisać notatki z moich 2 strach Biblii do nowej - jeszcze 42 i pół księgi!

3. Wskrzesić tego Bloga częściej umieszczając posty.

4. Spędzić czas z moimi dziewczynami z pokoju i ogólnie wykorzystać czas, póki jest, na kontakty z przyjaciółmi tutaj.

5. Uporządkować bazę tematów biblijnych rozważań, którymi będę mogła się dzielić w przyszłości z dziewczynami.

6. Odwiedzić Protestancki Kościół Koreański w Budapeszcie :D

Na koniec chciałoby się dodać: Tak mi dopomóż Bóg. Czuję, że trochę tego dużo, ale trzeba wykorzystać ostatnie chwile :) 
Poza tym przygotowałam dla was listę rzeczy, których nie można przegapić będąc studentem Szkoły Biblijnej na Węgrzech:

1. Odwiedzić międzynarodowe zbory w Budapeszcie: Danube i Baptist International. 

2Zjeść posiłek z goszczącym wykładowcą.

3. Pójść na Campfire do Megan.

4. Spróbować Lángos.

5. Korzystać ile się da z wspaniałej Biblioteki, która jest na miejscu - mnóstwo najlepszych pozycji: komentarze do każdej księgi Biblijnej, rozważania, biografie misjonarzy i wiele innych, Chuck Swindoll, Max Lucado, Oswald Sanders, Zuck, Constable i wielu innych autorów!

6. Skorzystać z ciekawych wydarzeń chrześcijańskich odbywających się w Budapeszcie (m.in. koncerty: Casting Crowns, Matt Redman, konferencja z Nick'iem Vujicic'iem- i wiele innych)

Na razie tyle :) Natomiast w tym tygodniu kontynuujemy wykłady z Dziejów Apostolskich z Dr. Constable. Miłym, starszym panem, który wręcz poraża swoją wiedzą i doświadczeniem. Jest on autorem wielu komentarzy Biblijnych, swoje prace udostępnia też online, zapraszam osoby anglojęzyczne do korzystania z jego darmowego komentarza na soniclight.com.

poniedziałek, 25 marca 2013

Amy Carmichael

Na świecie pojawiło się już wiele inspirujących osób. Jedną z moich ulubionych jest dzielna i wierna misjonarka Amy Carmichael, która służyła w Indiach przez 55 lat. 
Amy urodziła się w małej wiosce w Irlandii. Była najstarszym z siódemki dzieci Davida i Ctahrine Carmichael, którzy byli oddanymi Prezbiterianami. Jedna z historii dotyczących dzieciństwa Amy głosi, że jako mała dziewczynka zawsze chciała mieć niebieskie oczy zamiast własnych, brązowych. Często modliła się, aby Pan Jezus zmieni kolor jej oczu i z początku była bardzo zawiedziona, gdy tak się nie stało. Jednak jako dorosła już osoba, zdała sobie sprawę, że jej brązowe oczy pomagają jej się wtopić z rdzenną ludnością Indii. Dzięki swoim oczom, a także smarowaniu skóry kawą nie odróżniała się od typowych hindusek, co pomogło jej przy wykradaniu ze świątyń dzieci przeznaczonych do prostytucji sakralnej.

W wieku 13 lat Amy przyjęła Jezusa jako swojego Zbawiciela. Natomiast kiedy miała 18 lat umarł jej ojciec, pozostawiając całą jej rodzinę w bardzo trudnej sytuacji finansowej, przez co Amy musiała opuścić szkołę i przenieść się z resztą rodziny do Belfastu. Tam rozpoczęła się jej służba wśród kobiet pracujących w fabrykach. Widząc okropne warunki ich pracy, Amy wychodziła im naprzeciw z pomocą humanitarną i Ewangelią. 
Pod wieloma względami Amy nie nadawała się do pracy misjonarskiej. Chorowała na neuralgię, chorobę układu nerwowego, która osłabiała jej ciało i przynosiła ból, co często kończyło się tym, że musiała spędzić w łóżku kilka tygodni. Jednak, w 1887 roku na jednym z zebrań Keswick, Amy usłyszała świadectwo Hudsona Taylora na temat jego pracy misyjnej w Chinach. Wkrótce po tym sama poczuła powołanie do pracy misyjnej. Złożyła wniosek o przyjęcie do Misji China Inland Misson, po czym pozostała w Londynie w domu przygotowawczym dla kobiet. Tam miała okazje poznać autorkę i misjonarkę z Chin, Mary Geraldine Guinnes, która zachęcała ją do podejmowania kolejnych kroków w pracy misyjnej. W pewnym momencie Amy miała już wypłynąć do Azji, gdy okazało się, że według orzeczenia lekarza jej zdrowie jej na to nie pozwala. Jej kariera misyjna z CIM stanęła pod znakiem zapytania, więc Amy zdecydowała się dołączyć do Związku Church Missionary Society.

Służba w Indiach
Wpierw Amy Carmichael pojechała służyć w Japonii. Okazało się jednak, że język japoński stanowi dla niej nie lada wyzwanie, a nastawienie innych misjonarzy nie jest tak pełne zapału i poświęcanie jak się spodziewała. Jej zdrowie także uległo pogorszeniu. Po 15 miesiącach przeniosła się na Cejlon, gdzie spędziła kolejne kilka miesięcy. Potem musiała wrócić na pewien czas do Anglii aby zająć się chorym przyjacielem Mr. Wilson'em. W wieku 28 lat (rok 1895) Amy Carmichael została z powrotem wysłana na misję, tym razem do Indii z ramienia misji Church of England Zenana Mission. Pierwszym miejscem je służby był kościół w Bangalore. Sam kościół był bardzo aktywny w swojej pracy, niestety nie wnosił żadnych zmian w życie tamtejszej ludności. Amy nie cierpiała spotkań z innymi misjonarkami, umawiającymi się na popołudniową herbatę poświęconą plotkowaniu i tego jak okazywały brak troski o życie wieczne hindusów. W tamtym czasie Amy zmagała się często z samotnością i brakiem zrozumienia. Pewnego dnia upadła w rozpaczy na kolana i wtedy przypomniał jej się dawno zagrzebany w pamięci werset: „Ale Pan odkupi duszę sług swoich, a nie będą spustoszeni wszyscy, którzy w nim ufają”. Werset ten okazał się być wsparciem na cały jej okres służby w Indiach. Słowa Amy w doskonały sposób określają stan grupy misjonarzy w Bangalore:

Naprzód żołnierze Chrystusa,
siedzący na dywanach,
przytulnych i wygodnych,
jak małe kocięta,
Naprzód żołnierze Chrystusa,
O jakże jesteśmy dzielni,
Czyż nasza walka
nie jest za wygodna?

Po pewnym czasie Amy zdecydowała przenieść się na południe Indii i tam współpracowała z rodziną pobożnych misjonarzy, Walkersami. Większość jej służby, poza wiernym głoszeniem Ewangelii, skupiała się wokół młodych dziewczyn, z których część została uratowana z przymusowej prostytucji. Bardzo często zdarzało się, że do świątyń hinduskich oddawano młode dziewczynki, które miały być poświęcone bogom i zmuszane do prostytucji sakralnej w celu zdobycia zarobku na utrzymanie miejscowych kapłanów (np. Dewadasi). Amy zajmowała się nimi jak matka, dbając o ich fizyczne, emocjonalne a przede wszystkim duchowe potrzeby. Kiedy pytano się dzieci, co takiego przyciągało je do Amy, odpowiadały: To miłość. Amma (Amy) kochała nas. Amy często powtarzała, że jej służba ratowania dzieci świątynnych rozpoczęła się od dziewczyny zwanej Preena. Działo się to w 1901, kiedy jedna z hindusek przyprowadziła pięcioletnią dziewczynkę do Amy. Dziecko została sprzedane do świątyni przez matkę. Tam przygotowywano ją i przeznaczono do prostytucji świątynnej. Dwa razy udało się jej uciec, jednak została złapana, pobita i przyprowadzona z powrotem. Za trzecim razem gdy uciekła udało jej się natknąć na kobietę, która przyprowadziła ją do Amy, która udzieliła jej schronienia i stała w jej obronie przed groźbami lokalnej ludności, którzy naciskali, aby dziewczyna wróciła do świątyni. Preena opowiedziała Amy jej ze szczegółami jaki los spotkał ją w świątyni i jakie praktyki się tam odbywały. Właśnie wtedy Amy zrozumiała jakie zło czyhało na niewinne dzieci. Od tamtego momentu postanowiła poświęcić się ratowaniu dzieci poświęconych pogańskim bożkom. To wydarzenie zapoczątkowało działalność Dohnavur Fellowship, mającą na celu właśnie ratowanie zaniedbanych i pokrzywdzonych dzieci. Wioska Dohnavur położona jest w stanie Tamilnadu, w południowo-wschodniej części Indii. To miejsce stało się schronieniem dla ponad setki dzieci, który nie miały szans na dobrą przyszłość. Ilość podobnych przypadków i historii wzrastała i tak oto rozpoczęła się rozwijała służba Amy Carmichael.

W celu szanowania kultury indyjskiej, członkowie organizacji nosili hinduskie stroje, a dzieci otrzymywały hinduskie imiona, Sama Amy nosiła sari, malowała swoją skórę ciemną kawą i często podróżowała na duże odległości po gorących i brudnych Indyjskich ulicach po to, aby ocalić chociaż jedno dziecko od cierpienia i natchnąć nadzieją zbawienia w Chrystusie.

Podczas służby w Indiach, Amy dostała list od młodej dziewczyny, która zastanawiała się na pracą misjonarską. Spytała się Amy: „Jak wygląda życie misjonarza?”. Amy odpisała mówiąc krótko:
Życie misjonarza to po prostu ryzyko śmierci”

Praca Amy Carmichael przeniosła się także na druk. Była ona zdolną pisarką i poetką, która wydała trzydzieści pięć książek, m.in. Things as They Are: Mission Work in Southern India (1903),His Thoughts Said . . . His Father Said (1951),If (1953), Edges of His Ways (1955) and God's Missionary (1957). W czasie gdy chorowała i musiała spędzać nawet tygodnie w łóżku, do głowy przychodziły jej różne wiersze pełne pocieszenia. Raz napisała jeden z nich na opakowaniu butelki z lekarstwem przywiezionym z Nagercoil:

Nie wiem jak to wyrazić,
nie wie także ptak,
jednak słychać głos,
moje serce śpiewa, śpiewa cały dzień,
W cichej radości do Ciebie, który jesteś moją pieśnią.
Bo jaki jest Twój Majestat,
takie jest też Twoje miłosierdzie
takie jest też Twoje miłosierdzie
Mój Panie i Boże. 

W 1931 roku, Carmichael odniosła poważne obrażenia podczas upadku, przez co chorowała aż do momentu swojej śmierci. Umarła w Indiach w 1951 roku w wieku 83 lat. Poprosiła, aby na jej grobie nie stawiać żadnego nagrobku. Zamiast tego dzieci, którymi się opiekowała miały na nim położyć wannę dla ptaków z inskrypcją „Amma”, co w języku Tamil oznacza „matka”.
Jej przykład jako misjonarki zainspirował wielu innych ludzi (między innymi Jima Elliot'a i jego żonę Elisabeth Elliot) do podążania za podobnym powołaniem Bożym.
Amy zwykła mawiać:
Można dawać bez miłości, ale nie ma miłości bez dawania.”

* większa część tego tekstu pochodzi z artykułu na Wikipedii (-> link) mojego tłumaczenia i zredagowania - czyli mały wkład w poszerzanie wiedzy o misjonarzach


czwartek, 28 lutego 2013

Update

Ile razy marzyło się by wyjść w japonkach a tu ciągle śnieg!
Za oknem czuć już zapach wiosny, słońce świeci, ptaki śpiewają i chyba w końcu doczekaliśmy się cieplejszych dni. Cała zima toczyła się w Tóalmás cyklami:  "śnieg po kolana -> lepienie bałwanów-> wielkie ulewy -> błoto -> nadzieja na wiosnę -> znów śnieg" - tak chyba z 7 razy w lutym się powtórzyło! Nie żebym w tym miesiącu dosłownie oczekiwała wiosny, jednak klimat na Węgrzech jest cieplejszy niż w Polsce więc były nadzieje! Dziś na spacerze z Moncą udało nam się znaleźć kwitnące przebiśniegi i wygląda na to, że pogoda będzie się robić coraz ładniejsza :)
Poza tym, ciekawym zjawiskiem jest obserwowanie międzykulturowych reakcji na tony śniegu. Kiedy my z Malwiną ubrane od stóp do głów poszłyśmy z naszymi procami (oryginalne ze zwierzęcego włosia, przywiezione przez naszego nauczyciela z Izraela) poćwiczyć rzucanie śnieżkami, w tym samym czasie stado Brazylijczyków poszło robić zdjęcia na śniegu w strojach kąpielowych :D 

Strzelanie z procy wbrew pozorom wcale nie jest takie łatwe

Malwa i Ja

Ostatnimi czasy rzuciłam się w wir nauki, projektów, spotkań i zanim się obejrzałam minął już prawie 2 semestr! Nie mogę uwierzyć, że pozostały nam tylko 3 miesiące. Postaram się korzystać z nich jak najwięcej  i zadbać też lepiej o bloga :) Póki co przede mną sterty papierów i sprawozdań, które muszę oddać na koniec tego semestru :/  Moje marzenia o wyjeździe na służbę do Azji cały czas są żywe, jest nawet pewien plan wyjazdu w te wakacje, ale jeszcze wszystko toczy się na etapie modlitwy.
Tydzień temu zaszły małe zmiany w moim pokoju, jedna z dziewczyn od nas - Tereza zdecydowała się wyjechać wcześniej, wkrótce pojedzie do Stanów i wyjdzie za mąż, więc zrobiłyśmy dla niej spotkanie pożegnalne i teraz pozostała nas tylko piątka w pokoju.


Nasza jeszcze cała 6-stka na pożegnalnym przyjęciu

Jeszcze wiele rzeczy tu przede mną, ale powoli wędruję myślami ku przyszłości - boję się tego jak to wyjdzie ze służbą na wakacje i przyszłym rokiem, ale cieszę się, że wszystko w rękach Bożych, bo jak mówi Psalm 16 -> Ty strzeżesz losu mojego! :) Tym miłym akcentem polecam piosenkę TGD ułożoną właśnie na podstawie tego Psalmu, której słucham ostatnio na okrągło:




wtorek, 29 stycznia 2013

Modlitwa o Koreę Północną

Korea Północna zajmuje czołowe miejsce w  indeksie prześladowań Open Doors. W kraju rządzonym przez reżim dynastii Kimów, owładniętym przez komunizm i ateizm, chrześcijanie są zsyłani do obozów pracy i zabijani. Społeczeństwo samej Korei też nie ma się najlepiej żyjąc w okropnej biedzie i strachu przed donosicielstwem.
Jeżeli chcecie wiedzieć więcej, zapraszam do przeczytania rozleglejszych informacji ze strony Open Doors, które znajdziecie -> TU  Poza tym, chciałam was zachęcić do dołączenia się do miesiąca modlitwy o Koreę Północną, który trwa  14 stycznia do 13 lutego 2013 r. Co prawda jesteśmy już w połowie, ale lepiej późno niż wcale:) Tutaj jest link do grupy na facebooku, gdzie codziennie Andrzej Olszewski umieszcza prośby modlitewne dotyczące Korei Płn, a także wiele ciekawych reportaży i filmów. Ten kraj i ludzie potrzebują naszej modlitwy, nie bądźmy obojętni.

I dzisiejsza prośba modlitewna również zamieszczona w poście przez Andrzeja Olszewskiego:
Dzień 16
29 stycznia wtorek  
O bezpieczne miejsca schronienia w Chinach
Wielu Koreańczyków ucieka z Korei Północnej do Chin a z stamtąd do Korei Południowej. To jest bardzo niebezpieczna wędrówka. Po stronie chińskiej, często kobiety trafiają do domów publicznych albo stają się niewolnicami w gospodarstwach chińskich. W najgorszym wypadku są łapani i odsyłani do Korei, gdzie czeka na nich koncentracyjny obóz pracy lub śmierć. Chrześcijanie z Chin organizują dla nich domy schronienia. Tutaj wraz z pomocą humanitarną uciekinierzy dowiadują się o drodze Zbawienia i poznają osobiście Pana Jezusa Chrystusa. Dlatego dzisiaj módlmy się o rozwój i bezpieczeństwo chińskich domów schronienia.
„Możesz ufać, bo jeszcze jest nadzieja; pewny ochrony położysz się bezpiecznie.” Hioba 11:18

piątek, 18 stycznia 2013

"Po drugiej stronie ulicy lub dookoła świata"


Dziś rozpoczęła się u nas Konferencja Misyjna. Zjechało się wielu gości z różnych stron świata, min. Serbii, Czech, Litwy i Polski! (Odwiedzają nas Domi i Robert:)), mogłam też zobaczyć kilku byłych studentów, którzy z tej okazji przyjechali w odwiedziny. Jak sama nazwa wskazuje, tematem konferencji jest służba misyjna, a w tym roku szczególne zainteresowanie skupia się na małżeństwie misjonarzy, którzy budują kościół tu na Węgrzech, a także 2 misjonarzach afrykańskich (Artur Murungi i Dawid Baguma!) i ich służbie w Word of Life w Ugandzie. Stąd też nazwa przewodnia: "Po drugiej stronie ulicy lub dookoła świata". Będziemy rozmawiać o służbie jaką prowadzą i potrzebach z jakimi się zmagają. Chcemy wesprzeć ich modlitewnie i finansowo. Poza tym, konferencja jest pewnym rodzajem wyzwaniem dla każdego z nas, zastanowieniem się nad własną służbą Bogu i motywacją do wyruszenia na pole misyjne. Z tej okazji przyjechał mówca za Stanów, Dr. Wendell Calder, który będzie również naszym nauczycielem Ewangelii Jana w przyszłym tygodniu. 
 Na dzisiejszym spotkaniu Dr Calder podzielił się z nami 4 cechami jakie powinien mieć dobry misjonarz. Trzeba tu podkreślić, że tak naprawdę każdy chrześcijanin powinien być misjonarzem tam, gdzie się znajduje. Jednym z profesjonalnych dobrych misjonarzy jest Barnaba z Dziejów Apostolskich:

"Tymczasem ci, którzy zostali rozproszeni na skutek prześladowania, jakie wybuchło z powodu Szczepana, dotarli aż do Fenicji, na Cypr i do Antiochii, nikomu nie głosząc słowa, tylko samym Żydom. Niektórzy zaś z nich byli Cypryjczykami i Cyrenejczykami; ci, gdy przyszli do Antiochii, zwracali się również do Greków, głosząc dobrą nowinę o Panu Jezusie. I ręka Pańska była z nimi, wielka też była liczba tych, którzy uwierzyli i nawrócili się do Pana. Wieść o nich dotarła także do uszu zboru w Jerozolimie; wysłali więc do Antiochii Barnabę, który, gdy tam przybył i ujrzał łaskę Bożą, uradował się i zachęcał wszystkich, aby całym sercem trwali przy Panu. Był to bowiem mąż dobry i pełen Ducha Świętego i wiary. Sporo też ludzi zostało pozyskanych dla Pana. Potem poszedł do Tarsu, aby odszukać Saula, a gdy go znalazł, przyprowadził go do Antiochii. I tak się ich sprawy ułożyły, że przez cały rok przebywali razem w zborze i nauczali wielu ludzi; w Antiochii też nazwano po raz pierwszy uczniów chrześcijanami. W owym to czasie przyszli do Antiochii prorocy z Jerozolimy. I powstał jeden z nich, imieniem Agabus, i przepowiedział, natchniony przez Ducha, że nastanie głód wielki na całym świecie; nastał on też za Klaudiusza. Wówczas uczniowie postanowili posłać, każdy według możliwości, doraźną pomoc braciom, którzy mieszkali w Judei; co też uczynili, przesławszy ją starszym przez Barnabę i Saula."  
 - Dzieje Apostolskie 11:19-30

Jakie 4 rzeczy sprawiły że był on dobrym misjonarzem? Jakie 4 rzeczy my powinny być także częścią naszego życia?
Barnaba był dobrym mężem, pełnym Ducha Świętego i wiary...
1. Z powodu tego, co widział.
- "ujrzał łaskę Bożą", widział życia, które zmieniały się za sprawą mocy Chrystusa. Zwykle dostrzegamy to czego szukamy, wiele z nas niestety doszukuje się krytyki w każdym człowieku, czy wydarzeniu. Nie mamy patrzeć na to jakimi ludzie byli, są , ale jakimi mogą stać się z łaski Bożej.
2. Z powodu tego, co odczuwał.
Barnaba "uradował się" - Co sprawia mi radość? Barnaba radował się z powodu tego jak Bóg działał w życiu innych i ich służbie. Nie myślał tylko o sobie, bo tu chodziło o Boga i Jego dzieło!
3. Z powodu tego, co powiedział.
"zachęcał wszystkich, aby całym sercem trwali przy Panu"
4. Z tego powodu, co pokazał.
Nie tylko odwiedził zbór w Antiochi ale pozostał tam przez cały rok usługując mu z Saulem Słowem Bożym. 
Dlaczego Morze Martwe jest martwe? Bo ma więcej dopływów rzecznych niż odpływów. My też często siedzimy w kościele, na konferencjach, grupach domowych i napełniamy się Słowem ale potem wszystko zostaje w nas i nic nie dajemy innym, pozostajemy martwi bez "odpływów". Naszym obowiązkiem jako kościół jest nauczanie i ewangelizacja.

Osobiście, Barnaba jest jedną z moich ulubionych postaci z Biblii, mimo, że nie jest o nim zbyt wiele powiedziane. Lubię go nazywać człowiekiem "drugiej szansy" - po tym jak najpierw zajął się Saulem, a następnie nie odrzucił Marka. Poza tym, jak widzimy był też świetnym misjonarzem i kaznodzieją. 
Mam nadzieje, że jego życie może być zachętą również dla was, aby iść w jego ślady.

A dla osób, które chciałyby śledzić konferencję na żywo, zapraszam do oglądania -> transmisji online.* Przed nami jeszcze 4 spotkania:

Sobota - 9:15; 19:00
Niedziela - 10:00; 16:00


*Niestety wszystko odbywa się w języku angielskim lub węgierskim. 

A na koniec specjalne pozdrowienia dla mojego wiernego komentatora DŻ, która mobilizuje mnie do produkowania się tu na blogu. Dzięki :)

środa, 9 stycznia 2013

"Spadające Talerze"

Czasami człowiek ma takie chwile, że siedzi i zastanawia się jak może być przydatny dla Boga. I wtedy przypomina sobie, że zawsze jest coś do zrobienia, tylko trzeba wykazać się pomysłowością i determinacją. Ostatnio, w trakcie jednego z takich momentów przypomniałam sobie, że nie na darmo znam język angielski, czemu więc nie kontynuować i  wziąść się za tłumaczenie jakiś wartościowych materiałów. Zachęcam też każdego z was, kto ma takie możliwości aby nie marnował ich i sam wziął się do roboty :)
Pierwszym z moich projektów  jest stworzenie napisów do jednego z filmików, który mnie zachwycił swoim przekazem Ewangelii. Szkoda mi było, że jest dostępny tylko po angielsku, więc skontaktowałam się z twórcami i do rosnącej liczby tłumaczeń w postaci napisów dołączył także język Polski :) A wkrótce z pomocą innych studentów Czeski, Słowacki i Serbski.

Tak więc polecam serdecznie filmik ewangelizacyjny pt. " Spadające talerze", który znajduje się na Youtube, dostępne są od dzisiaj do niego napisy Polskie! Zachęcam do wysłania go waszym znajomym!

 


* Film został stworzony przez organizację "Campus Crusade for Christ" - jeśli chcecie znać więcej informacji zajrzyjcie tutaj: http://www.fallingplates.com/
 

piątek, 4 stycznia 2013

Święta, święta i już po świętach

Zapewnie zauważyliście, że przez ostatni miesiąc tu na blogu wiało całkowitą pustką. To nie z braku pomysłów, czy tematów ale z powodu przerwy świątecznej, która u mnie często oznacza odcinanie się od wszelkiej aktywności internetowej. Tak, czas najwyższy się przyznać T_T. Jako, że dziś wróciliśmy całą naszą polską paczką na Węgry od razu przypomniałam sobie o tym, by coś już naskrobać, a właściwe wstukać w klawiaturę.

Jako studenci międzynarodowej szkoły Biblijnej mieliśmy cały grudzień wolnego, żeby każdy z nas, nie ważne czy z Czech, czy z Kanady albo Brazylii był w stanie dotrzeć do domu i nacieszyć się rodziną. 1 grudnia byłam już w Rybniku na kilka dni z przyjaciółmi, a potem całą resztę czasu spędziłam w Szczecinie razem z rodziną i zborem. Ciesze się, bo mogłam dużo odpocząć i przemyśleć pewne sprawy. Jednak sielanka dochodzi do końca i już w ten poniedziałek (6.01) zaczynamy 2 semestr naszych zajęć. Nie mogę się doczekać bo rozpoczniemy aż z 3 nowymi przedmiotami! Na początek uczty będziemy mieć serwowaną Biblijną Komunikacje 2, zaraz potem porządny posiłek w postaci Księgi Izajasza, a na deser Teologia Porównawcza i szczypta Greki. Menu znakomite jak dla mnie:)
Mam nadzieję, że każdy z was z nowym entuzjazmem zaczyna teraz nowy rok, nowe postanowienia, powrót do szkoły, pracy.
Na koniec chcę się z wami podzielić wersetem jaki w tym roku wylosowałam na sylwestrze w naszym zborze, który ostatnio daje mi do myślenia:

Ew. Jana 15:7
"Jeśli we mnie trwać będziecie i słowa moje w was trwać będą, proście o cokolwiek byście chcieli, stanie się wam"

piątek, 16 listopada 2012

Bojaźń Boża

Czy będąc dziećmi baliście się ciemności? A jakie strachy macie w swoim życiu teraz? I jeszcze: Czy boicie się Boga? Żeby móc dobrze sobie odpowiedzieć na to pytanie, trzeba najpierw wiedzieć czym jeść bojaźń przed Bogiem. Posłużę się tu definicją Grahma Paddock'a, znalezioną gdzieś na necie:
Bojaźń Boża to "wyostrzona świadomość obecności Bożej mocy, która wytarza we mnie poczucie lęku przywodząc mnie do czci i szanowania Boga"
Wydaje mi się, że w bojaźni Bożej chodzi zdecydowanie więcej niż o sam szacunek dla Boga. Jest ona powiązana z oddaniem się w posłuszeństwo Bogu, wiedząc że wszystko jest pod Jego potężną mocą i kontrolą. 
Dlaczego wybrałam taki temat? Ostatnio czytając 2 Mojżeszową Pan Bóg poruszał moje serce w tych kwestiach, także z moją mentorką Peg, zaczynam przerabiać książkę właśnie o tym samym temacie.
Póki co, nauczyłam się 2 podstawowych zasad dotyczących bojaźni Bożej:

Zasada 1. Bojaźń Boża = Błogosławieństwo, zatwardzenie serca = kłopoty

Przypowieści 18:14 
"Szczęśliwy jest człowiek, który stale trwa w bojaźni Bożej; lecz kto zatwardza serce, wpada w nieszczęście. "

Przykład: 
a) Faraon nie bał się Boga, nie chciał wypuścić Izraela, czego rezultatem było coraz to gorsze plagi. 
---> 2 Moj. 8:19 " Wtedy rzekli czarownicy do faraona: W tym jest palec Boży. Lecz serce faraona pozostało nieczułe i nie usłuchał ich, tak jak Pan zapowiedział. "

b) Ci z Egipcjan, co bali się Słowa Bożego nie zostali zabici przez grad, drudzy natomiast tak.
---> 2 Moj. 9:20-21 "Toteż każdy spośród sług faraona, kto bał się słowa Pańskiego, chronił śpiesznie sługi swoje i bydło swoje w domu. Kto zaś nie zważał na słowo Pana, ten pozostawił sługi swoje i bydło swoje na polu."

~A jak poważnie ty podchodzisz do Słowa Bożego?

2. Bojaźń przed Bogiem przyćmiewa moc mniejszych strachów w naszym życiu.


Przypowieści 14:26 
"Kto się boi Pana, ma mocną ostoję,..."

Przykład:
a) Kiedy Izraelici bali się Egipcjan zaczęli wątpić w Boży plan i narzekać Mojżeszowi 
--> 2 Moj. 14:10 " A gdy faraon się zbliżył, synowie izraelscy podnieśli oczy swoje i ujrzeli, że Egipcjanie ciągną za nimi, i zlękli się bardzo. Wołali tedy synowie izraelscy do Pana,"
b) Jednak kiedy w końcu zaczęli się bać Boga widząc Jego wielką moc, zaczęli Mu także wierzyć
--> 2 Moj 14:31 " Izrael ujrzał wielką moc, jaką okazał Pan na Egipcjanach, a lud bał się Pana i uwierzyli w Pana i w sługę jego Mojżesza."

Czy strach kieruje twoim zachowaniem, wpływa na twoje decyzje? Czy zdarzyło ci się kiedyś, że z powodu strachu zrobiłeś, albo nie zrobiłeś czegoś? Może ominęła cię jakaś okazja do służby? Przyznam, że mi się zdarzało to kilka razy. Jednym z mniej poważnych przykładów jest to, że strasznie boję się obcych psów. Często musiałam nadłożyć drogi, żeby omijać te groźne bestie szerokim łukiem, co wcale nie ułatwiało mi życia. Ale tak na poważnie: Może czas już dziś oddać to czego boimy się Bogu i poprosić Go o to, by nauczył nas bojaźni wobec Siebie i żeby tylko to wypełniało nasz serce?

* Kwestia psów dalej jest dla mnie trudnym tematem ale staram się nie zwracać na nie uwagi i ufać Bogu, że skoro lwy nie pożarły Daniela, to czemu ja miałabym być zjedzona przez psy :)